Przeciwieństwem dobra jest obojętność. Marian Turski, były więzień obozu Auschwitz, powiedział jakiś czas temu o oswajaniu się z obojętnością. Właściwie odsłonił mechanizm, jaki dotyczy życia, nie tylko czasów zagłady. Mówił o braku reakcji na zło, stopniowym „oswajaniu” się ze złem przez brak odpowiedniej postawy. Czy brak reakcji to akceptacja? Tak.
Obojętność – wyjątek czy reguła?
Prowadzę parę warsztatów o agresji i przemocy. Podczas jednego o agresji werbalnej daję uczniom starszych klas szkoły podstawowej zadanie, aby zastanowili się jakby postąpili w danych sytuacjach. Te sytuacje są konkretne i prawdziwe, nie zmyślone. Każda scenka zawiera opis niewłaściwych postaw wobec danej osoby, nękania czy wyśmiewania. Przedstawiane uczniom zdarzenia wpisują się w „trójkąt przemocy”, gdzie poszczególne wierzchołki trójkąta równobocznego stanowią: ofiara, agresor i obserwator. Przy omawianiu zdarzeń odnoszę się do tych „bohaterów”, by nie tylko zaistnieli w świadomości uczniów, ale też ich rola mogła być omówiona i poddana refleksji. Te opisane sytuacje odzwierciedlają fakt nie tylko braku tolerancji wobec równolatka, ale też wskazują na ksenofobię, choć współczesnym językiem powiedziałabym: dyskryminację. Zadanie dla uczniów to przedstawienie, jak zachowaliby się w takich sytuacjach, gdzie ktoś jest krzywdzony przez rówieśnika (w klasie, w szkole).
Jak to nazwać: zobojętnienie? święty spokój?
Reakcje uczniów są różnorodne. Każda grupa wybiera szefa, który zdaje sprawę z ustaleń grupowych. Często poszczególni uczniowie sprzeciwiają się krzywdzeniu innych. Jednak zawsze w choć jednej grupie znajdzie się ktoś, kto ubiera się w szaty zobojętnienia, jak on to przedstawia: neutralności. W każdej klasie jakiś uczeń mówi o niewtrącaniu się w nieswoje sprawy, bezczynności, którą określa pozytywnie.
Czy to zależy od płci?
Nie wychodzić poza szereg, nie angażować się…Niestety wszystkie postawy „neutralne”, tłumaczone przez uczniów jako forma dyskrecji, niewtrącania się w nieswoje sprawy, przynależą do chłopaków. Oczywiście nie da się tych odkryć przypisać wielkiej grupie badawczej (nie realizuję w ten sposób żadnego projektu badawczego, jestem jedynie obserwatorem działań uczniowskich). Odkąd prowadzę program o agresji werbalnej, było tych „obojętnych” chłopców kilkunastu. Jednak to znaczące. Z kolei częściej dziewczyny wybierane są lub same się wyznaczają jako szefowe grupy, dlatego też one zdają relację z grupowych ustaleń. Bardzo często mają też swoje zdanie, które narzucają reszcie. Aktywny sprzeciw wobec dyskryminacji, jak obserwuję, zdecydowanie częściej przyjmują uczennice.
„Taki mamy klimat…”
Chcąc nie chcąc, ta moja relacja zyskała, po ujawnieniu preferencji płci w danych postawach, walor feministyczny. Oczywiście, nie o to mi chodziło, jestem jedynie sprawozdawcą rzeczywistości. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać blisko, w teraźniejszości, choć współczesność tworzy się na przeszłości. Najbliższa, zwłaszcza młodym ludziom, współczesność tonie w wirtualności – mogę tak powtarzać do znudzenia, ale rozpoznanie jest nie tyle trywialne, co gorzkie. Dołożę jeszcze do tego pandemiczne izolacje pchające młodych ludzi w objęcia cyfrowego świata i… przepis na nieszczęście gotowy. Fatalna kondycja młodych ludzi przed zamknięciem świata i po nim ma ścisły związek z nasiąkaniem wirtualnością. Chłopcy toną w „grach z prądem”, a dziewczyny w mediach społecznościowych. I gry, i media uczą relacji, empatii, jednak na tak mocnej płyciźnie, że trudno te przejawy świata wirtualnego nazwać twórczymi i budującymi. Prof. Manfred Spitzer, światowej sławy niemiecki neurobiolog w jednej ze swych książek o cyfrowym świecie przytacza eksperyment pokazujący negatywne oddziaływanie gier z przemocą na gracza. Chodzi o zobojętnienie na potrzeby innych w świecie rzeczywistym – desensytyzację.
Podsumowania czas…
Za obojętność, którą spotykam wśród uczniów (ujawniającą się w potencjalnej postawie wobec rówieśnika) odpowiada kilka czynników. Może to być dziedzictwo rodzinne, „neutralność” biorą młodzi od swych rodziców, gdy jest to pokoleniowa przypadłość, ma większą siłę rażenia. Może to być wynik inercji, podporządkowania się rzeczywistości, jaką przyniósł „stały brak bezpieczeństwa” charakteryzujący nasze życie od paru lat. Z pewnością to również efekt odbicia wobec wirtualności, gdzie młody człowiek angażuje się mocno, z siłą właściwą adolescencji.
Czy profilaktyka w szkole może pomóc?
I tu pojawia się dość istotne pytanie: o wagę szkolnej profilaktyki. Ta dziedzina kontaktu z młodym człowiekiem ma różne aspekty, profilaktyk rozmawia z uczniami, ale też odbiorcy konfrontują się z własnymi poglądami i stanowiskami. To znaczący wkład w szkolną profilaktykę, gdy uczeń staje wobec odmiennego zdania. Nie inaczej jest i w tym przypadku, gdy realizuję ćwiczenie dotyczące dyskryminacji. Jestem niezmiernie wdzięczna, co wyrażam podczas programu, tym osobom, których poglądy są dalekie od obojętności wobec rówieśników. Takie ujawnienie swojego zdania nie tylko ma zadanie wzmocnienia dla aktywisty, ale też powoduje wyjście z sosu własnej obojętności traktowanej jako norma. Naturalne jest, że własne stanowisko traktuje się za normę (co ujawnił psycholog Cialdini mówiąc o „społecznym dowodzie słuszności”). Jeśli usłyszy się inny pogląd, inne zdanie, wypowiedziane przez rówieśnika, może to pozwolić na refleksję a czasem nawet zmianę.